sobota, 22 listopada 2014

odwyku ciąg dlalszy...

Tak. Dalej jestem na odwyku. Teraz to już chyba z miesiąc, ale co z tego...? To jest silniejsze niż myślałam. Niestety. Wciąż myślę. Nie mogę się od tego uwolnić. Są dni kiedy nie mam czasu na myśli tego typu. Są też takie dni, kiedy to mam czasu aż za dużo i wtedy to już po mnie. Po mnie to już jest od dawna. Wiem też, że jeśli teraz się troszkę uspokoje to przy spotkaniu wszystko wróci ze zdwojoną siłą. A co by nie. Będzie mnie to męczyć dalej. Odnoszę wrażenie, że to jest jak narkotyk, od którego wciąż uciekam ale i tak zawsze wracam po kolejną działkę. Niezdrowe uzależnienie po prostu. W dalszym ciągu nie wiem co robić. Niestety nie mogę ze wszystkimi o tym porozmawiać, a są chwilę, że chcę. Gdybym tylko mogła zmienić te uczucia, sprawić żeby odeszły - zrobiłabym to ale nie wiem jak. I tu jestem pogrzebana żywcem. Kiedy tak siedzę teraz to wydaje mi się, że słabnie to wszystko ale wiem, że przy spotkaniu będzie tak jakbym dostała strzała, po raz kolejny w sumie. Po ostatnim odwyku wydawało mi się, ze jestem wyleczona ale po kolejnym spotkaniu tak już nie myślałam... Przychodzą mi słowa pewnej piosenki na myśl "And I don’t know why I feel this way
If I could I’d change, believe me". I tak właśnie ale jak ?

czwartek, 16 października 2014

I stało się...

Tak właśnie dzisiaj się spotkaliśmy. Żyję, oddycham i  czuję się bardzo dobrze. Wiecie co? Dziwne to jest. Myślałam, że mi przeszło, że kiedy Go zobaczę to wszystko wróci do normy (tej z przed tego dziwnego czasu) . A tu jedna wielka dupa!
Przyjechaliśmy po Owego Pana pod dom. Widziałam tą minę i ten wzrok kiedy mnie zobaczył. No wierzcie mi albo nie - widziałam to w jego oczach. Zatkało mnie z mety. Ewidentnie było widać, że się chłopak cieszy. Zagadywał i uśmiechał się całą drogę.
Wieczorem kiedy przyjechałam po "zwłoki"musiałam wejść do środka i Owy Pan wciąż się mi przyglądał. Cały czas się na mnie patrzył. Uśmiechał się i robił miny do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, aż się mi gorąco zrobiło...  W pewnym momencie roześmiałam się na cały głos a Owy Pan do mnie powiedział, że ładnie się śmieję... Barman poprosił mnie o przysługę abym zajechała gdzieś autem, a ja się zgodziłam. Owy Pan powiedział, że chętnie się ze mną przejedzie. Opowiadał mi wiele rzeczy i żalił się. Komplementował mnie. Czułam na sobie jego wzrok. Kiedy wróciliśmy Barman kłaniał mi się do ziemi oczywiście i z Owym Panem zdrabniali moje imię na tysiąc sposobów. Barman powiedział, że jestem młoda a Pan P. dodał, że śliczna. Zatkało mnie po raz drugi tego wieczora. Zebraliśmy się i podwiozłam Pana P. pod sam dom. On stwierdził, że mamy razem układy, które innych nie dotyczą i to pozostaje tylko między nami. Oczywiście dziękował mi jakbym nie wiem co zrobiła. Potem pojechaliśmy do domu i piszę, komentując wieczór na bieżąco.
Po raz kolejny nie wiem co o tym myśleć. Te spojrzenia, te słowa.... Na prawdę nie wiem. Kiedy pisałam ostatnim razem to mówiłam, że tęsknię za tym wszystkim. I faktycznie tak było. Nie wiedziałam, że aż tak poważnie się sprawy mają. Kiedy jestem z Panem P. zamykam się w mojej bańce mydlanej. Takiej tylko mojej. Kiedy o nim myślę znowu mnie otacza ta bańka. Po spotkaniu z nim jestem wesoła, rozpiera mnie energia, aż mi się śpiewać chce. Nie wiem już co robić. Jedyne co wiem to, to że czekam na kolejne sytuacje.
"Będę zasypiała z Tobą pod powiekami, czekając na kolejny taki dzień, czekając na kolejny uśmiech i na kolejne przeszywające mnie do głębi spojrzenie. Bo Twój uśmiech sprawia, że nawet najgorszy dzień potrafi stać się najlepszym."

środa, 15 października 2014

Odwyk...

Czuje się jak narkomanka na odwyku...  Czekająca na kolejną dawkę heroiny... tak jestem uzależniona. Jest mi źle ale robię dobrą minę do złej gry. Nie widziałam Cię od czasu naszego wypadu na imprezę plenerową. Nie umiem sobie wyjaśnić, co tak naprawdę się ze mną dzieje. Żyję bo muszę po prostu, ale są chwile kiedy rozpadam się na miliard kawałków, które uciekają każdy w swoją stronę. Czasami myślę, że latam ale tak na prawdę tonę. Tonę w swoich myślach i spadam w dół... Dół, dół, dół... Kiedy Ciebie wspominam na sercu robi mi się lżej. Słyszałam też, że często przejeżdżasz koło mnie, ale nie udało nam się spotkać już tak długo! Tak wiele razy mieliśmy okazję ale nic z tego nie wyszło.
Mam zdjęcie na, którym patrzysz prosto w obiektyw i uśmiechasz się właśnie do mnie. Jedno jedyne takie mam. Żyję w ciągłej nadziei, że może dzisiaj... Może za godzinę albo za minutę. Może za chwilę... Czuję się jak obca na tej dziwnej planecie. Takiej mi nieznanej.
Pierdole. Idę po kolejny kieliszek wina...
Mam teraz dużo czasu na przemyślenia. Nawet bardzo. Może się mylę ale to uczucie dalej trwa. Przeraża mnie to. Nie powinno tak być. Wiem też, że kiedy wreszcie Cię spotkam to wrócę do rzeczywistości. Prawdziwej rzeczywistości. Mojej. Zacznę w końcu oddychać pełną piersią i każdy organ, który wydaje się teraz być osobno, wróci na swoje miejsce. Ale dopiero wtedy kiedy Cię zobaczę, spotkam, uścisnę Ci rękę. Jak to jest, że mieszkamy tak blisko siebie a nie możemy się spotkać już miesiąc? Może tak właśnie musi być? Przyjdzie jeszcze czas, że się spotkamy i wiem , że serce zabije wtedy mocniej, nie tylko mnie. Teraz pewnie jest ten czas, czas na przemyślenia. Czas, żeby wreszcie zacząć żyć normalnie. Jednak ja nie potrafię. Ciekawa jestem jak będzie wyglądało nasze kolejne spotkanie. Czy się ucieszysz widząc mnie? Coś mi podpowiada, że tak jak ja, będziesz zaskoczony i zadowolony z tego spotkania. Wiem, że masz teraz dużo pracy. Wiem, że jesteś zajęty, ale nie mogę nic poradzić na to, że każdy mój dzień składa się z rozmyślań o Tobie. Wybacz mi ale nie potrafię inaczej. Czasami tracę kontrolę na swoimi myślami i pozwalam im błądzić. Potem zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam chcę upaść tak  nisko jak jeszcze nikt nigdy, ale wtedy znowu w moim umyślę pojawiasz się TY! I wiem już, że nie chcę toną ani upadać, tylko latać nad górami i wyżynami. Jestem lekkomyślna.
Zapalę teraz papierosa i pomyślę chwilę.
Cholera jasna! Dlaczego na tym zdjęciu się tak na mnie patrzysz i tak się uśmiechasz? Doprowadza mnie to do obłędu! Nie umiem przez to zebrać myśli. To jest pod moją skórą, to jest we mnie.  Dlaczego? Dlaczego nie potrafię wprost się odkochać? Tym bardzie, że wiem również, że nie jestem Ci obojętna. To bez sensu...

wtorek, 23 września 2014

Rozmyślań nad....nie ma końca

Jest sobota wieczorem, rynek niewielkiego miasteczka, a na nim pełno ludzi i impreza plenerowa trwa w najlepsze. Siedzimy i śmiejemy się z kolejnego żartu, a kieliszek za kieliszkiem się polewa. Kiedy coś opowiadam czuję na sobie jego wzrok. Wiem, że mi się przygląda, że słucha. Śledzi każdy gest. Co chwilę o coś pyta, zagaduje. I te jego oczy... Prześladują mnie do tej pory. Przychodzą mi do głowy słowa pewnej, znanej piosenki "i choć tyle się zdarzyło to do przodu wciąż wyrywa głupie serce." No kurde jakby nie mogło się uspokoić. Bo się wyrywa. I to za bardzo.
 Jutro jestem umówiona z pewną przeuroczą kobieciną na babskie pogaduchy i mam wrażenie, jakieś dziwne przeczucie, że spotkam jego również. Wiem, ze to źle ale nie mogę zasnąć z tego powodu i w duchu, aż podskakuje bo wiem, że się znowu zobaczymy. Głupia i naiwna baba.
Wracając do sobotniej imprezy, piliśmy wynalazki owego Pana. Bardzo dobre z resztą. Już jakiś czas temu mówił, że musimy się dogadać i popróbować. No i spróbowałam. Pokręciłam z uznaniem głową, a jego mina mówiła sama za siebie. Był w siódmym niebie, że mi smakowało. Zaczęłam się śmiać bo co innego mi pozostało. W pewnym momencie poprosiłam Go (dotykając jego ramienia) aby podał mi coś co leżało za nim, a on przybliżył się (jak na mój gust, aż za bardzo!) i podał mi to co chciałam łapiąc mnie przy tym za rękę i przytrzymując dłużej niż wypadało. No ludzie. Dziwna ta cała sytuacja była. Nie było, aż tak tłoczno ale co chwila jakimś dziwnym cudem stykaliśmy się ramionami i obijaliśmy o siebie. Potem znowu znalazł sobie idealne miejsce po mojej prawej stronie i stał i się gapił. Tak po prostu! W tym też dniu mój Luby złapał mnie na paleniu (oficjalnie) i pociągnął za kołnierzyk kurtki a Owy Jegomość wystartował do mojego Lubego aby mnie puścił zaraz. No obrońca się znalazł czy co?
Na dzisiaj koniec rozmyślań i bezsensownych analiz. Idę spać.

niedziela, 14 września 2014

Odgłosy nocy...

Noc ciemna i chłodna, a ja siedzę i piszę, popijając czerwone wino. Otoczona blaskiem świec zatapiam się w swoich myślach. Po raz kolejny zastanawiam się jak przetrwać. Los chciał, że musiałam Cię wczoraj spotkać... Wsiadłeś do auta i cichutko powiedziałeś "cześć", ja odpowiedziałam równie cicho. Wtedy złapałeś mnie za ramię i powiedziałeś "no cześć ". Ja się odwróciłam a Ty spojrzałeś w moje oczy. W aucie śmialiście się razem z resztą, ja skupiona prowadziłam. Odwiozłam Cię, a kiedy wysiadałeś uścisnąłeś mi delikatnie rękę i się uśmiechnąłeś. Odjechałam zostawiając Cię samego w tej ciemności. Jechałam ostrożnie i myślałam cały czas. Myślałam jak mogłam się tak dać złapać w sytuację bez wyjścia. Wysiadłam pod domem, zapaliłam i wsłuchiwałam się w odgłosy deszczu, który moczył mi właśnie całe ubranie. Dźwięki nocy uspokoiły mnie, a kieliszek wina pozwolił spokojnie zasnąć z Tobą na powiekach.

sobota, 13 września 2014

...

https://www.youtube.com/watch?v=IvWCvYPsiuM

Życiowych (sercowych) rozterek ciąg dalszy....

Ja mam pecha, albo szczęście zależy z której strony patrzeć. Coraz częściej zaczynam "wpadać" na główny powód tychże rozterek moich życiowo-sercowych. Ostatnio niby to przypadkiem musiałam się natknąć na Pana w pracy. Szłam na kasę i wiecie co? On akurat jako pierwszy do mnie podszedł.... Jeju aż się mi ciepło zrobiło! Dzień wcześniej akurat zdarzyło mi się robić za szofera i wiozłam tego przemiłego jegomościa do domu. Śmieszne było również to, że kiedy przyjechałam z pracy ( parę dni temu)   on również musiał tam akurat być.W moim ogródku na huśtawce. O zgrozo.... Dzisiaj kiedy wróciłam z pracy natknęłam się na kogo? Na tego właśnie Pana we własnej osobie. Fajnie. Zamieniliśmy parę słów i ech.... Kiedy się spotykamy dogryza mi i ewidentnie się ze mną droczy słownie.... Ale mógłby tak przynajmniej nie patrzeć! No kurwa! Parę godzin temu kiedy to mój Mąż miał jechać się odchamić (tak jak ja wczoraj hahah) owy jegomość podjechał i kiedy wyszłam, żeby się przywitać i powiedzieć aby zaczekał 5 minut... Jezu gdybyście widzieli ten uśmiech kiedy mnie zobaczył.... Nie no tak to się nie da! Aż mi dech zaparło... Ten wzrok... Oparł się rękami o furtkę i stał i na mnie patrzył....Speszona uciekłam do domu... Jeja no! Aż mnie głowa boli od tego wszystkiego bo nie wiem co mam sobie myśleć. Ale z drugiej strony nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania... Nienormalna durna baba. Kretynka. I co ja mam zrobić? Myśleć? Jeszcze teraz czekam bo mam po facetów jechać. I wiem , że on znowu będzie się na mnie patrzył i uroczo uśmiechał, a potem będzie się mi kłaniał do ziemi i dziękował za to, że znowu go odwiozłam. Ja jestem chyba jakaś nienormalna. Zaproponowałam wczoraj Żonie Jegomościa, żebyśmy gdzieś wyskoczyli razem na andrzejki i sylwestra, a dopiero potem sobie uświadomiłam, że znowu skazałam się na jego towarzystwo. I to w takie dni!  Nie mogę zapomnieć wczorajszego wieczoru kiedy Owy Jegomość przyjechał po mnie z dobrą znajomą i tan wzrok kiedy wsiadłam do auta. za przeproszeniem obejrzał mnie z góry do dołu... A co najgorsze zerkał na mnie w lusterku  auta... No nie zwariować można... Próbował mnie  rozśmieszać, a potem patrzył jak się śmieje... Ten Żonaty gość chyba ma coś do mnie.... Dobra nie myślę o tym tyle. Idę zapalić.